Andrzej Woźniak jest uważany za jednego z czołowych polskich trenerów bramkarzy. Jego silną pozycję potwierdził transfer z Widzewa do reprezentacji Polski, gdy obejmował ją Jerzy Brzęczek. Później szkoleniowiec wrócił do Łodzi, ale w Ekstraklasie wciąż o nim pamiętają.
Woźniak związany był z łódzką piłką przez wiele lat, reprezentując barwy ŁKS, Orła czy w końcu Widzewa. To właśnie przy Piłsudskiego odnosił największe sukcesy, sięgając po mistrzostwo Polski i zapracowując na angaż w słynnym FC Porto. W tym okresie świetnie prezentował się także w drużynie narodowej, a po jego pamiętnym występie na Parc de Frances nadano mu pseudonim „Książę Paryża”.
Karierę kończył także w Widzewie, a w kolejnych latach często pojawiał się w sztabach szkoleniowych tego klubu, przekazując swą wiedzę i doświadczenie młodszym bramkarzom. Latem 2018 roku do współpracy zachęcił go Radosław Mroczkowski, ówczesny opiekun czerwono-biało-czerwonych, ale mariaż nie potrwał długo. Miesiąc później stery nad biało-czerwonymi objął wspomniany w nagłówku Brzęczek, który chciał mieć Woźniaka w swoim sztabie. Łodzianie nie robili trudności, a gdy tylko Brzęczek stracił posadę i „Woźny” ponownie stał się dostępny, przystąpili do akcji i sprowadzili go z powrotem na Piłsudskiego.
Efekty nie są trudne do oceny. Najlepszym przykładem jest postawa Jakuba Wrąbla, uważanego za najlepszego i najrówniej grającego piłkarza RTS od czasów awansu do I ligi. Owszem, zdarzają mu się drobne pomyłki, ale nigdy nie przeradzają się one w dłuższy spadek formy. Są co najwyżej wypadkiem przy pracy. Bardzo solidnie prezentuje się także Konrad Reszka, który długo mierzył się z łatką zawodnika szanowanego przede wszystkim za status klubowego wychowanka, a niekoniecznie z powodu umiejętności. Gdy w rundzie jesiennej Reszka dwukrotnie wszedł między słupki, zastępując kontuzjowanego Wrąbla, zbierał pozytywne oceny. Świetnie wypadł również w towarzyskiej grze z Unionem Berlin. Postępy robi także trzeci w widzewskiej hierarchii Mateusz Ludwikowski, nieźle wyglądający w meczach kontrolnych. To wszystko sprawia, że „Książę Paryża” wyrasta na osobę nie do zastąpienia.
Aktualna współpraca trwa już od przeszło roku i na razie kibice mogą spać spokojnie – Woźniak póki co nigdzie się nie wybiera. Gdy wracał mówiło się, że zagwarantował sobie możliwość odejścia, gdyby zgłosił się po niego pracodawca z Ekstraklasy, jednak wygląda na to, że trenerowi obecność w sztabie Janusza Niedźwiedzia odpowiada. Dowodem tego mogą być niedawne decyzje. Jak ustalił Widzew24.pl, Woźniak miał propozycję dołączenia do Jagiellonii Białystok, którą przejął Piotr Nowak. Chciał mieć widzewskiego szkoleniowca u boku, ale ten odmówił. Przed kilkoma dniami nową pracą podjął również Jerzy Brzęczek, podpisując umowę z Wisłą Kraków. Tam Woźniaka także nie będzie, a pozycję opiekuna golkiperów „Białej Gwiazdy” zachował Maciej Kowal.
Andrzejowi Woźniakowi trudno się dziwić. Wszak 56-latek od bardzo dawna związany jest z Łodzią, pracuje w ustabilizowanym klubie, gdzie bardzo ceni się jego umiejętności, a dla kibiców jest małą legendą. Argumentów za pozostaniem w Widzewie dostarcza też sytuacja w tabeli. Jeśli wiosną zespół Niedźwiedzia nie da plamy, to za kilka miesięcy sam znajdzie się w Ekstraklasie.