Porażka Widzewa w Rzeszowie sprawiła, że łodzianie o bezpośredni awans do I ligi walczyć będą w ostatnim meczu sezonu. W tej decydującej batalii nie będzie mógł zagrać podstawowy bramkarz, a rezerwowy… nie jest do końca zdrowy! To będzie bardzo nerwowy finisz rozgrywek.
Była 77. minuta meczu z Resovią. Dalekie zagranie rywali z własnej połowy, źle do krycia Daniela Świderskiego ustawia się Sebastian Rudol i widząc, co się szykuje, Wojciech Pawłowski podejmuje decyzję o wybiegnięciu poza pole karne. Uprzedza Świderskiego, ale samemu też niedobrze oblicza tor lotu piłki i uniemożliwiając napastnikowi gospodarzy strzelenie gola, z premedytacją zagrywa futbolówkę ręką. Efekt może być tylko jeden – czerwona kartka. Przez ten błąd Pawłowski spowodował nie tylko konieczność kończenia niedzielnych zawodów w dziesiątkę, z graczem z pola między słupkami. Golkiper wykluczył się również z automatu z występu w spotkaniu kończącym regularne zmagania, ze Zniczek Pruszków.
Wydawać by się mogło, że naturalnym zastępcą będzie Patryk Wolański, który – przypomnijmy – zaczynał sezon w pierwszym składzie, ale został wygryziony przez Pawłowskiego po meczu w Częstochowie. Od tamtej pory Wolański czekał na swoją szansę, będąc w każdym spotkaniu rezerwowym. Nawet w ostatnich trzech, w których… nie był do końca zdrowy. Niewiele osób wie bowiem, że na jednym z treningów 26-latek dostał kontuzji ręki i od tamtej pory opuszczał część zajęć. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że „Wolo” pojechał z drużyną do Katowic nie mając najmniejszy możliwości na grę!
Z każdym dniem sytuacja zdrowotna Wolańskiego się poprawiała, więc z braku lepszego rozwiązania, bramkarz usiadł na ławce również w spotkaniach ze Stalą Stalowa Wola oraz Resovią. Sztab szkoleniowy musiał się jednak modlić, żeby nic nie stało się Pawłowskiemu, bo nie z do końca zdrowym zmiennikiem o punkty mogłoby być trudniej. „Sprawdzam” mogło mieć miejsce w niedzielę, ale wywołany z szatni Wolański, z zabandażowaną ręką, i tak nie mógł wejść na murawę za wyrzuconego widzewiaka, bo przypomniano sobie w porę, że łodzianie dokonali już trzech zmian i do gry posłać można tylko młodzieżowca. Dlatego Widzew kończył zawody z Hubertem Wołąkiewiczem między słupkami.
Podstawowe pytanie brzmi więc, czy Patryk Wolański zdoła w pełni wykurować się przed sobotnim meczem „o wszystko”. Wydaje się, że z kontuzjowaną ręką jest już nieźle, a do pojedynku zostało jeszcze pięć dni. W zespole nie mają innego wyboru, jak liczyć na Wolańskiego, bo inaczej do bramki musiałby wejść… 22-letni Konrad Reszka, który ostatni i póki co jedyny swój mecz w pierwszej drużynie RTS rozegrał pięć lat temu, debiutując w IV-ligowym spotkaniu z Mazovią Rawa Mazowiecka. Od tamtej pory Reszka był notorycznie wypożyczany do innych klubów. Wydawało się, że w klubie postawiono na nim już krzyżyk, ale niecodzienna sytuacja, w jakiej znaleźli się teraz łodzianie, sprawia, że wychowanek będzie musiał zostać zgłoszony awaryjnie do rozgrywek (może, bo przeszedł kwarantannę przed restartem ligi). Jeżeli Wolański zdoła się w pełni wykurować i uraz się nie odnowi, to Reszka będzie jego zmiennikiem. Jeżeli jednak spełni się czarny scenariusz, to młody golkiper… wybiegnie w pierwszym składzie w najważniejszym meczu sezonu!
Konrad Reszka usiądzie na ławce ze Zniczem. To jest niesamowita historia – chłopak, który definitywnie odszedł z Widzewa, wrócił na chwilowe wypożyczenie do rezerw, bo kontuzji doznał JM, przebił się do pierwszej drużyny, a teraz weźmie udział w najważniejszym meczu sezonu.
— Kamil (@kp_ldz) July 19, 2020
Oprócz Wojciecha Pawłowskiego, w spotkaniu ze Zniczem Pruszków nie będzie mógł wystąpić także pauzujący za ósmą żółtą kartkę Łukasz Kosakiewicz. Gdy dodamy do tego Daniela Tanżynę, który kończył w niedzielę pierwszą połowę z amnezją (!), znów niepewnego Sebastiana Rudola czy Kornela Kordasa, który lada dzień wraca do Korony Kielce, rysuje się obraz niezbyt stabilnej defensywy Widzewa przed tak ważnym starciem. Najbliższe dni będą więc pełne emocji, do czego wszyscy zdążyliśmy się już przyzwyczaić…