Temat powrotu Marcina Robaka do Widzewa wydaje się realny, jak nigdy dotąd. O podpis napastnika łodzianie rywalizowali głównie z Miedzią Legnica, choć o transfer 36-latka zabiega lub zabiegał także Piast Gliwice. Ten pierwszy kierunek być może jest już zamknięty. To dobry znak!
W Legnicy długo czekano, aż Robak zgodzi się ponownie występować w swoim rodzinnym mieście. Mówiło się, że piłkarz ustalił już wszystkie warunki, na jakich miałby trafić do spadkowicza z Ekstraklasy, ale gdy już kontrakt leżał gotowy do podpisania, do akcji wkroczył Widzew, a konkretnie prezes Martyna Pajączek. Zaczęła ona przekonywać snajpera, by ten dołączył do procesu odbudowy łódzkiego klubu i zaczęło się wahanie.
Miedź cierpliwie czekała, ale podczas poniedziałkowej konferencji prasowej z udziałem właściciela klubu Andrzeja Daddeło (były szef Pajączek), nie doszło do spodziewanej prezentacji „Robaczka”. Również w kolejnych dniach legniczanie nie dopięli transakcji do końca i bardzo możliwe, że wcale jej nie dopną. Dziś oficjalna witryna poinformowała, że do drużyny wraca Valerijs Sabala, który tak, jak Robak, jest środkowym napastnikiem. Oczywiście nie musi to oznaczać, że temat pt. „Marcin Robak ponownie w Miedzi” definitywnie upadł, ale z pewnością daje do myślenia.
Dziś próbowaliśmy się skontaktować zarówno z samym zawodnikiem, jak i jego menedżerem. Obaj nabrali wody w usta: Robak wcale nie odbierał telefonów, a Daniel Weber stwierdził jedynie, że na tym etapie nie może ani oficjalnie, ani nieoficjalnie, wypowiadać się w tym temacie. To milczenie obu panów również można odebrać, jako znak, że dwukrotny król strzelców może wrócić na Piłsudskiego.
Media spekulują, że oprócz Marcina Robaka, do Widzewa miałoby trafić jeszcze kilka innych bardzo interesujących, choć już nie tak głośnych nazwisk. Na razie pozostaje to jednak tylko w sferze plotek i domysłów.