Zbigniew Smółka zaliczył tego lata kuriozalną przygodę z Widzewem. Trener został pozbawiony stanowiska po niecałym miesiącu pracy z drużyną, nie zaliczając z nią nawet oficjalnego debiutu! Przy okazji piątkowego meczu z Błękitnymi Stargard pojawił się w Łodzi, ale nie tylko po to, by obejrzeć zawody.
Choć od 1 lipca szkoleniowcem zespołu jest Marcin Kaczmarek, jego poprzednik wciąż znajduje się na klubowej liście płac. Okazuje się bowiem, że przy podpisywaniu w czerwcu umowy ze Smółką, ówczesny zarząd, z Jakubem Kaczorowskim na czele, nie zabezpieczył się w niej klauzulą wypłaty określonego odszkodowania w przypadku przedwczesnego rozwiązania kontraktu decyzją RTS. To oznacza, że trener, jeśli zechce, będzie pobierał należne mu wynagrodzenie nawet przez dwanaście miesięcy.
Prezes Martyna Pajączek poinformowała Smółkę o rezygnacji z jego usług półtora miesiąca temu, ale wciąż umowa nie została rozwiązana za porozumieniem stron. Okazją do dalszej tury negocjacji był wspomniany mecz z Błękitnymi, który niedoszły opiekun łodzian oglądał z trybuny VIP. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, wcześniej spędził przy Piłsudskiego sporo czasu, poświęcając go właśnie na rozmowy z zarządem.
Czy strony zbliżyły się do kompromisu? Wszystko wskazuje na to, że szansa na całkowite rozstanie się ze Zbigniewem Smółką jest dość duża. Być może temat zostanie sfinalizowany w przyszłym tygodniu. Podobnie, jak rozwiązanie kontraktów ze współpracownikami trenera: Przemysławem Gomułką oraz Krzysztofem Kapelanem.