W rundzie wiosennej drużynę Widzewa dotknęła istna plaga kontuzji. Część zawodników wykluczona jest z gry już do końca sezonu, ale kibice mogą liczyć na powrót innych graczy. Zza ciemnych chmur powoli zaczyna wyglądać słońce.
Zaczniemy od informacji najmniej przyjemnych, choć nie są one dla nikogo, kto śledzi doniesienia na temat zespołu, niczym nowym. Mowa o bramkarzu Jakubie Wrąblu oraz obrońcy Danielu Tanżynie. Obu fani w tym sezonie na boisku już nie zobaczą. Ten pierwszy uszkodził ścięgno Achillesa, drugi poddał się jakiś czas temu zabiegowi z powodu przepukliny kręgosłupa. W obu przypadkach przerwa w treningach potrwa kilka miesięcy. Wrąbel i Tanżyna, będący kapitanem RTS, walkę o awans do Ekstraklasy na pewno oglądać będą jedynie z perspektywy trybun.
Dla przeciwwagi, bardzo dobrą informacją jest wyraźny postęp u Juliusza Letniowskiego. Z jego powrotem kibice wiążą bardzo duże nadzieje, ponieważ jesienią, dopóki był zdrowy, pomocnik był prawdziwym liderem zespołu. Dobrze organizował grę Widzewa, jako jeden z nielicznych świetnie pasował do pomysłu taktycznego Janusza Niedźwiedzia, posyłając wiele prostopadłych piłek. Dzięki nim akcje ofensywne łodzian nabierały tempa i były dużo trudniejsze do zatrzymania przez rywali. Nie brakuje opinii, że brak tak kreatywnego zawodnika jest jedną z największych przyczyn wolniejszej i bardziej schematycznej postawy czerwono-biało-czerwonych na wiosnę. Letniowski coraz częściej ćwiczy z kolegami na boisku i jego powrót jest coraz bliższy.
Drugim kluczowym piłkarzem wydaje się być Bartłomiej Pawłowski. Pozyskany zimą ze Śląska Wrocław ofensywny gracz miał duży wkład w zwycięstwa odniesione nad Stomilem Olsztyn (dwa gole), GKS Tychy (gol na wagę zwycięstwa) czy GKS Katowice (wywalczony rzut karny przy stanie 0:0). Dość powiedzieć, że bez Pawłowskiego Widzew wygrał w tym roku tylko raz, męcząc się okrutnie przed kilkoma dniami z broniącą się przed spadkiem Puszczą Niepołomice. Stan zdrowia pomocnika poprawia się. Sztab szkoleniowy po cichu liczył, że uda się postawić go na nogi już na zbliżające się spotkanie wyjazdowe z GKS Jastrzębie, ale jest to mało realne. Piłkarz powinien wrócić do gry na kolejne zawody, gdy widzewiacy podejmować będą w arcyważnym meczu Koronę Kielce, choć raczej nie ma co liczyć na występ w pełnym wymiarze czasowym.
W podobnej sytuacji są także Mateusz Michalski i Mattia Montini. W ich przypadku przy Piłsudskiego również liczą, że obaj będą do dyspozycji na pojedynek z Koroną, która jest jednym z dwóch najpoważniejszych rywali w walce o drugie miejsce w tabeli. O ile Michalski nie ma zbyt mocnej pozycji w drużynie i najczęściej wchodzi na murawę jako rezerwowy, to Montini może być bardzo przydatny. Co prawda Włoch także dotąd raczej zawodził, ale wyraźny problem z brakiem napastników przywołuje przysłowie, że na bezrybiu i rak może być rybą.
Najwięcej optymizmu jest w sprawie Przemysława Kity. Napastnik zaliczył bardzo dobre wejście w Katowicach, gdzie strzelił efektowną bramkę, a później zaliczył słabe zawody przeciwko Skrze Częstochowa. Nie dane było jednak przekonać się, czy był to tylko chwilowy spadek formy, bowiem Kita w tygodniu poprzedzającym spotkanie z Puszczą naciągnął przywodziciel. Niewykluczone, że problemy są już za nim i pojedzie z zespołem na najbliższy mecz.
Przed Widzewem jeszcze sześć ligowych starć. Aktualnie przewaga nad trzecią Arką Gdynia wynosi dwa punkty, nad czwartą Koroną cztery „oczka”.