Widzew24.pl – wszystkie newsy o Widzewie w jednym miejscu

News własny: Turzyniecki, Pięczek, Rudol, Zieleniecki. Obrona sama strzela sobie gole!

photo
Widzew - Lech. Łodzianie jeszcze mogą wspiąć się wyżej w tabeli. Pożegnać się zwycięstwem z kibicami
photo
Dorzucić „Pyry” do ŁKS i Ruchu!
photo
Krótkie słowo (i galeria) na niedzielę
photo
Tak Widzew pokonał Lecha w Poznaniu [SKRÓT MECZU]
photo
Przed Widzew – Lech (porównanie)
Facebook
Twitter
Email

Drużyna Widzewa coraz bardziej zawodzi. Już nie tylko z bólem remisuje, ale traci wszystkie punkty. W niedzielę lepsza okazała się mająca najniższy budżet w lidze Skra Częstochowa, a łodzianie znów dali sobie strzelić gola na własne życzenie.

Widzewska obrona na papierze jest o kilka długości przed resztą stawki. Mający duże doświadczenie w Ekstraklasie Łukasz Kosakiewicz i Sebastian Rudol, ograny w I lidze Daniel Tanżyna, czy zgrani z kolegami Sebastian Zieleniecki i Marcel Pięczek. Do tego zapowiadający się niegdyś na solidnych ekstraklasowców Patryk Wolański i Łukasz Turzyniecki. To niestety tylko teoria, ponieważ w praktyce zespół w sześciu meczach stracił siedem goli, tylko raz schodząc z boiska z czystym kontem.

Gdy przeanalizuje się bramki strzelane przez przeciwników, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że to trafienia na własne życzenie. Niemal każda padła w sposób kuriozalny, gdzie winę łatwo można przypisać konkretnemu zawodnikowi. Gole dla rywali nie padają po składnych akcjach, kilku podaniach, które rozmontowują defensywę. Przeciwnie, drużyny występujące przeciwko Widzewowi mają tylko jeden prosty środek – czekać, aż czerwono-biało-czerwoni sami popełnią jakiś indywidualny błąd. Dotąd sposób ten wykorzystali wszyscy poza Błękitnymi Stargard.

Zaczęło się już w pierwszym meczu, w Wejherowie. Była dokładnie 46. minuta spotkania, gdy łodzianie rozpoczęli drugą połowę. Najpierw piłki nie opanował Adam Radwański, by po dwójkowej akcji zawodnicy Gryfa strzelili na 1:0, wykorzystując niespodziewany prezent. Z kolei Bytów to mecz, który po nocach śnić się będzie Turzynieckiemu. Były obrońca warszawskiej Legii nie potrafił wybić piłki z własnego przedpola, a przy drugim trafieniu zgubił krycie przy stałym fragmencie gry.

Prawy defensor stracił po tym fatalnym występie miejsce w pierwszym składzie. Zastąpił go Kosakiewicz i jest to jedyny piłkarz tylnej formacji, który nie popełnia rażących błędów indywidualnych. Przynajmniej nie takich, po których rywale wpisują się na listę strzelców. Tak dobrze nie jest po przeciwnej stronie boiska, u Pięczka. Najpierw młody widzewiak podpadł w Elblągu, gdzie łatwo przegrał starcie fizyczne, a potem w meczu z Górnikiem Łęczna nieatakowany złym podaniem rozpoczął kontrę gości. W tym samym starciu „wielbłąd” zaliczył również Rudol. Zamiast wybijać piłkę choćby i w trybuny, chciał dać próbkę umiejętności technicznych. Skończyło się na złym opanowaniu futbolówki i ratowaniu się interwencją, po której odgwizdano ewidentny rzut karny.

Czasami tracone bramki są festiwalem błędów całej formacji. Przykłady są dwa. Pierwszy miał miejsce w meczu z Olimpią, gdzie po rażącej wpadce Pięczka akcję mogli skasować jeszcze Rudol, Tanżyna, a na końcu Wolański. Drugi przypadek, najbardziej jaskrawy, miał miejsce w minioną niedzielę. Zaczęło się od zagrania piłki górą do bramkarza przez Tanżynę. Wolański pod naporem rywala posłał „świecę”, którą przejął Piotr Nocoń. Nic z tej akcji nie wydarzyłoby się, gdyby nie juniorskie zachowanie Zielenieckiego. Stoper, który pierwszy raz dostał szansę w tym sezonie, poszedł „na raz” do zawodnika, został wyprzedzony, a jak było dalej, wszyscy wiedzą.

Nie brakuje głosów, że nie najlepiej między słupkami spisuję się „Wolo”. Temat był wałkowany na wcześniej konferencji prasowej. Marcin Kaczmarek zapowiadał, że dokona zmiany w bramce, gdy uzna, że to właściwy moment. Widocznie na razie tak nie uważa, ponieważ w Częstochowie roszady nie było. Z jednej strony był to dobry wybór, bo golkiper obronił rzut karny. Z drugiej nie pomógł drużynie przy strzale na 1:0. Piłka przeleciała nad jego głową. Choć była uderzona bardzo silnie, wydaje się, że znajdowała się w zasięgu bramkarza.

Jak widać, Widzew ma nie tylko problemy z konstruowaniem akcji ofensywnych (gdy rywale uszczelniają skrzydła, zespół jest bezradny), ale przede wszystkim z rzucającymi się w oczy prostymi błędami, które co tydzień zobaczyć można w rozgrywkach A klasy, jakie nie przystają tak klasowym obrońcom. No chyba, że jednak klasowi oni nie są. Pora wreszcie udowodnić, że tak nie jest. Że limit wpadek już się wyczerpał i zawodników defensywnych stać na spokój i koncentrację przez 90 minut. Jeżeli tego nie potrafią, pora rozejrzeć się za wzmocnieniami z okręgówki. Gorzej nie będzie, a przynajmniej taniej…

Gole tracone przez Widzew w sezonie 2019/2020:

1. Gryf Wejherowo – strata Adama Radwańskiego nienaprawiona przez Sebastiana Rudola i Daniela Tanżynę
2. Bytovia Bytów – brak wybicia piłki przez Łukasza Turzynieckiego i brak wyjścia Patryka Wolańskiego
3. Bytovia Bytów – zgubione krycie przy rzucie rożnym przez Łukasza Turzynieckiego
4. Olimpia Elbląg – przegrane starcie przez Marcela Pięczka nienaprawione przez Sebastiana Rudola, Daniela Tanżynę i Patryka Wolańskiego
5. Górnik Łęczna – Złe podanie Marcela Pięczka nienaprawione przez Daniela Tanżynę
6. Górnik Łęczna – Strata piłki i faul w polu karnym przez Sebastiana Rudola
7. Skra Częstochowa – przegrane starcie przez Sebastiana Zielenieckiego nienaprawione przez Patryka Wolańskiego

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
piłkarze
Odbudować łódzką twierdzę
125A7469
Wyjazd do niewygodnego rywala
IMG_8846
Zdjęcia z meczu Widzew - Raków
Widzew_Ruch2023
Rekordowy „Mecz Przyjaźni”
piłkarze
Po trzecie zwycięstwo ze Stalą!
2
0
Would love your thoughts, please comment.x