Wszyscy kibice żyją tematem pozyskania Marcina Robaka, ale na napastniku świat się nie kończy. Drużyna Widzewa potrzebuje wzmocnień również na innych pozycjach, między innymi w bramce. Jeden z pomysłów jednak upadł.
Po odejściu Macieja Humerskiego jedynym „poważnym” golkiperem w kadrze został Patryk Wolański. Jego dyspozycji piłkarskiej nie można niczego zarzucić, ale na dłuższą metę taka sytuacja nie ma prawa bytu. Wolański potrzebuje nie tylko zmiennika w przypadku urazu, ale także zawodnika, który w stanie zabrać mu miejsce między słupkami.
Takim piłkarzem niewątpliwie byłby Matus Putnocky. Do doświadczony bramkarz, który ostatnio występował w Lechu Poznań. Wcześniej zyskał dużą renomę, będąc jednym z najlepszych graczy ekstraklasowego wówczas Ruchu Chorzów. 34-letni Słowak miałby wszelkie predyspozycje, by móc posadzić Wolańskiego na ławce rezerwowych, ale do transakcji jednak nie dojdzie.
Putnocky znalazł bowiem inny klub. Przed kilkoma dniami związał się ze Śląskiem Wrocław, który także szukał bramkarza po odejściu Jakuba Wrąbla, także łączonego z Widzewem. Na Dolnym Śląsku są przekonani, że trafili los na loterii.
Oprócz Matusa Putnockyego, w Łodzi próbowali sprowadzić do zespołu również Maksymiliana Stryjka. To zupełnie inny piłkarz, bo będący dopiero na dorobku. Transfer był o włos, golkiper przeszedł już testy medyczne i był gotowy na podpisanie kontraktu i dołączenie do przebywającej na zgrupowaniu w Opalenicy drużyny. Transakcja ta została jednak zablokowana przez zarząd Widzewa. Ostatecznie Stryjek podpisał umowę z piątoligowym klubem angielskim.
Aktualnie z Patrykiem Wolańskim trenują więc Jakub Mikołajczak oraz testowany Piotr Zalewski. Dziś do klubu wrócił także sprawdzany w ostatnich dniach w Sokole Ostróda Grzegorz Gibki. To nie jest zestaw zawodników, którzy mogą sprawić, że „Wolo” poczuje rywalizację na 100%.