Piłkarze Widzewa mają za sobą drugi niedzielny trening. Ćwiczyli w tym samy gronie, w jakim byli wczoraj, ponieważ na zgrupowanie nie dotarł żaden nowy zawodnik. Nie podoba się to szkoleniowcowi łodzian.
Zbigniew Smółka dał wyraz swojego niezadowolenia bezpośrednio po sobotnim meczu kontrolnym z Lechem Poznań. „Wszyscy musimy wyciągnąć wnioski, również osoby na górze. Wiem, że dyrektor Masłowski ma na oku piłkarzy, którzy pomogą nam w awansie. To jest Widzew i musimy awansować, więc potrzeba ruchów kadrowych” – mówił do dziennikarzy.
Braki kadrowe widać gołym okiem. W drugiej połowie spotkania z „Kolejorzem” trener musiał postawić m.in. na Kamila Piskorskiego czy Jakuba Jasińskiego, którzy jeszcze niedawno rywalizowali z rywalami w lidze okręgowej, a teraz musieli radzić sobie z graczami wartymi więcej, niż cały zespół łodzian. „Niektórym brak podstaw, jak prawidłowego przyjęcia piłki. Ich rodzice powinni dopłacać klubowi za naukę” – grzmiał Smółka.
Trener mógł poprawić sytuację w zespole zabierając ze sobą piłkarzy przesuniętych do rezerw. W Łodzi zostali przecież m.in. Marcin Kozłowski, Maciej Kazimierowicz czy Kacper Falon. Smółka jest jednak konsekwentny. Uważa, że skoro tych zawodników skreślono przed jego przyjściem do klubu, on nie będzie ich przywracał. Efekty tego widzieliśmy po przerwie w meczu z lechitami, którzy na boisku robili co chcieli.
Dlaczego w Widzewie nie są kontraktowani nowi piłkarze, nie wiadomo. Już w czwartek pisaliśmy, że przy Piłsudskiego pojawił się bramkarz Maksymilian Stryjek, a wraz z nim pomocnik Jakub Łukowski – dodał dziś na Twitterze Łukasz Grabowski z „Przeglądu Sportowego”. Obaj zawodnicy byli na celowniku RTS już od paru tygodni, a gdy w końcu było bardzo blisko pozyskania ich, oba tematy wstrzymano i Stryjek z Łukowskim wyjechali. Nie powinni mieć problemu ze znalezieniem innego klubu. Zwłaszcza Łukowski, który ma podobno możliwości wystarczające, by dalej grać w Ekstraklasie.
Widzewiacy trenowali więc w tym samym gronie. Choć Zbigniew Smółka kręcił nosem na umiejętności niektórych piłkarzy, nikogo na razie nie pożegnał. Popołudniowe zajęcia odbyły się już na boisku. Osobno ćwiczyli bramkarze, osobno gracze z pola. Indywidualnie pracowali Sebastian Zieleniecki, Daniel Tanżyna oraz Marcel Gąsior. Jutro zespół czeka kolejny intensywny dzień. Czy przejdą przez niego w tym samym składzie, zobaczymy.