Widzew24.pl – wszystkie newsy o Widzewie w jednym miejscu

News własny: We wtorek posiedzenie RN. Jednym z wątków przyszłość prezesa

photo
Futsal: Porażka w pierwszym starciu z mistrzem
photo
Porażka futsalistów Widzewa. Koniec marzeń?
photo
Właściciel otwarcie o rozbudowie
photo
Widzew blisko dopięcia letnich wzmocnień. Na jakich pozycjach?
photo
NIJWA wspiera WidzewTV
Facebook
Twitter
Email

Na wtorek, 7 czerwca, zaplanowane zostało kolejne posiedzenie Rady Nadzorczej Widzewa Łódź. Jednym z tematów, jakie mają zostać poruszone, jest przyszłość prezesa spółki Mateusza Dróżdża – dowiedział się Widzew24. Czy szef klubu może spać spokojnie?

Łodzianie mają za sobą niezwykle udany sezon, jeśli chodzi o dokonania sportowe. Przed Widzewem zostało postawione zadanie wywalczenia awansu do Ekstraklasy w przeciągu dwóch lat, ale sztuki tej udało się dokonać już przy pierwszym roku prezesury Mateusza Dróżdża. W dodatku powrót do elity po ośmiu latach przerwy został osiągnięty bez konieczności gry w barażach, co jest niewątpliwie dużym sukcesem nie tylko pionu sportowego, ale całej administracji. Warto przypomnieć, że przed rozpoczęciem rundy wiosennej Dróżdż postanowił rozstać się z dyrektorem sportowym Łukaszem Stupką, a jego obowiązki rozdzielić pomiędzy siebie a ówczesnego dyrektora skautingu Tomasza Wichniarka. Przed kilkoma dniami został on pełnoprawnym dyrektorem sportowym.

Ich decyzje personalne zdecydowanie się bronią. Największy plus należy postawić przy nazwisku Bartłomieja Pawłowskiego. Jego transfer, którego wspomniany duet był wielkim zwolennikiem, nie tylko sprawił przyjemność kibicom, którzy lubią i cenią Pawłowskiego. Najważniejsze, że zawodnik miał bardzo duży wkład w wywalczenie awansu, był jednym z liderów drużyny, zdobywając wiosną najwięcej goli i ex aequo z Bartoszem Guzdkiem zostając królem strzelców w widzewskim obozie. Jego bramka dała upragnione zwycięstwo w Derbach Łodzi, a słabsze momenty należały do rzadkości. Dodać do tego można fakt, że 29-latek większość czasu na boisku spędzał w roli napastnika, co nie jest jego środowiskiem naturalnym, a do tego zmagał się z małym urazem.

Dobrze ocenić należy również sprowadzenie na Piłsudskiego Ernesta Terpiłowskiego, który prezentował przyzwoity poziom i trudno zarzucić mu, że występował na boiskach I ligi jedynie ze względu na status młodzieżowca. W roli zastępcy przesuniętego do obrony Marka Hanouska dobrze sprawdził się także Patryk Lipski, a brawa dla odpowiedzialnych za transfery ludzi należą się również za działania kryzysowe, związane z poszukiwaniem bramkarza. Gdy poważnych kontuzji w tym samym czasie doznali Jakub Wrąbel i Konrad Reszka, prezes podpisał umowę z Henrichem Ravasem, co okazało się bardzo dobrym posunięciem. Słowak bronił udanie, dzięki czemu fani nie tęsknili za bardzo cenionym Wrąblem. Warto w tym miejscu dodać, że Dróżdż przyznał, że znalazł się pod dużą presją w momencie, gdy sprowadzenie Ravasa się przeciągało. Miał wytrzymać jednak ten napór, poczekał na możliwość ściągnięcia golkipera i zebrał owoce w postaci spokoju między słupkami.

Zimą, już po odejściu Stupki, w zespole pojawili się także m.in. Martin Kreuzriegler i Krisstofer Normann Hansen. Obaj mieli lepsze i gorsze momenty, sporo krytyki spadło zwłaszcza na tego pierwszego, ale na razie nie można o nich powiedzieć, że to transferowe niewypały. Tak, jak o rezerwowym bramkarzu Wasylu Łytwynienko, który nie zagrał w lidze ani minuty. Na treningach Ukrainiec zbiera jednak pozytywne opinie. Jeśli czepiać się prezesa o coś w sferze transferowej, za którą bierze końcową odpowiedzialność, to jedynie o pozostawienie drużyny bez nominalnego napastnika.

Dobrze oceniane w prezesurze Mateusza Dróżdża są także ostrożne zarządzanie wydatkami oraz uporządkowanie tzw. ładu korporacyjnego w spółce. Oko cieszą także zmiany, jakie zaszły w stadionowej infrastrukturze. W końcu wdrożono obiecywany od lat branding zewnętrzny, ale także upiększono budynek wewnątrz. Pojawiła się m.in. grafika w tunelu prowadzącym z szatni na murawę, choć samo hasło zastosowane na ścianach, zaczerpnięte z tytułu prasowego sprzed lat („Widzew jest niezniszczalny”), wywołało drobne kontrowersje.

Skoro prezes ma tyle sukcesów, skąd w ogóle potrzeba omawiania jego przyszłości w klubie? Pozytywne działania, opisane powyżej, kontrastują z relacjami Widzewa z zewnętrznymi organizacjami. Łodzianie nigdy nie mogli mówić o dobrych kontaktach z Urzędem Miasta Łodzi, ale zdaniem osób będących blisko tych spraw, tak źle w historii jeszcze nie było. Dróżdżowi urzędnicy zarzucają arogancję oraz częste wprowadzanie opinii publicznej w błąd. W pewnym momencie zrobiło się tak gorąco, że czołowi politycy, z prezydent Hanną Zdanowską i wiceprezydentem Adamem Pustelnikiem, zasugerowali właścicielowi Tomaszowi Stamirowskiemu, by ten osobiście włączył się w rozmowy z Miastem. Możliwości dialogu z aktualnym zarządem nikt przy Piotrkowskiej 153 nawet sobie teraz nie wyobraża. To duży problem, ale też niedosyt. Pustelnik jest bowiem od najmłodszych lat wielkim kibicem Widzewa, czego klub w tej chwili nie potrafi „skonsumować” i przekuć na pozytywne stosunki z włodarzami „Miasta Włókniarzy”. A mówimy przecież o możliwym przyszłym prezydencie.

Rzeczywiście, to Stamirowski w ostatnim czasie rozmawia z władzami Łodzi. Miał od nich usłyszeć sporo pretensji wobec Mateusza Dróżdża, a najnowsze dotyczą wypowiedzi szefa zarządu w mediach. Pierwszym dużym zgrzytem był temat licencji na grę w Ekstraklasie, zdaniem prezesa zagrożonej. Okazało się, że to problem wyraźnie wyolbrzymiony, a złość urzędników spowodowana została faktem, że Dróżdż mocno akcentował w medialnych wypowiedziach brak zaangażowania Miasta mimo, iż jego przedstawiciele byli umówieni na wizytację stadionu, by ocenić stopień modyfikacji niezbędnych do otrzymania licencji. Po tym zdarzeniu urzędnicy, rozczarowani zachowaniem zarządu, odwołali wizytę przy Piłsudskiego. Koniec końców zastrzeżenia Komisji Licencyjnej okazały się błahe i RTS bez problemu dostał zgodę na grę w najwyższej lidze.

Innym tematem, który niedawno znów pogłębił rów między Dróżdżem a Miastem, jest sprawa wymiany murawy przed startem nowego sezonu. W jednym z wywiadów prezes stwierdził, że operacja ta spowoduje, iż drużyna Janusza Niedźwiedzia będzie musiała pierwsze sześć meczów rozgrywać na wyjazdach, co znacznie utrudniłoby jej wejście w rozgrywki. Słowa te natychmiast zdementowała opiekująca się obiektem Miejska Arena Kultury i Sportu, która zaprzeczyła, jakoby kiedykolwiek wysyłała takie sygnały w stronę Widzewa. Owszem, wymiana nawierzchni jest planowana, ale potrwać ma o wiele krócej. W związku z tym ligowy terminarz został ułożony tak, że łodzianie zagrają przed własną publicznością już w trzeciej kolejce. Podejmować będą wtedy Lechię Gdańsk. Zdaniem UMŁ, prezes znów spanikował i wywołał burzę w szklance wody.

Dodać można do tego także niezrozumiałe pretensje władz klubu w stosunku do urzędników. Za przykład może posłużyć jeden z dziesiątków listów wysłanych do Magistratu, w którym zarząd zgłasza zastrzeżenia względem gości zapraszanych do tzw. loży prezydenckiej na stadionie. Jak usłyszeliśmy, adresaci listu byli wręcz zszokowani próbą wpływania na to, kogo Łódź zaprasza na mecze organizowane na… miejskim obiekcie. W kuluarach mówi się, że chodziło o obecność osoby, która zdaniem prezesa miała przekazywać urzędnikom za jego plecami, co zarząd Widzewa sądzi o kontaktach z Miastem. Sam Dróżdż zapewnia, że wszystkie działania mają na celu dobro klubu. Będzie je kontynuował nawet wtedy, gdy politycy nazywać będą go „płaczkami”. Podkreśla, że tak duże utrudnienia w kontakcie z prezydent Zdanowską są dla niego zrozumiałe. Mówił o tym chociażby w programie „Głos rozsądku”.

Doniesienia o kiepskich relacjach klubu z urzędnikami miały mocno sfrustrować Stamirowskiego. Doszło nawet do ostrej wymiany zdań między nim a Dróżdżem podczas ostatniego posiedzenia rady nadzorczej. Prezesowi nie spodobało się, że posiadacz większości akcji spółki przejął rozmowy z Miastem, zamiast próbować umożliwić to zarządowi. Jak ustaliliśmy, większość nieformalnych doradców właściciela sugeruje, by poważnie zastanowić się nad zmianami w zarządzie, stąd wprowadzenie tego tematu na agendę wtorkowego spotkania. Wydaje się jednak, że choć pozycja Mateusza Dróżdża przy Piłsudskiego nie jest już tak mocna, jak wcześniej, to w tym momencie roszad raczej nie będzie. Tomasz Stamirowski dostrzega problem, ale bardzo zależy mu na stabilizacji w obszarze kierowania spółką. Zwłaszcza, że przed widzewską administracją bardzo duże wyzwanie związane z grą w Ekstraklasie. Zmiana prezesa na sześć tygodni przed startem sezonu, w sytuacji, gdy kadra zespołu jest dopiero w fazie budowy, mogłaby wywołać więcej szkód niż pożytku.

Mateusz Dróżdż jest prezesem Widzewa Łódź od 21 czerwca 2021 roku. Wkrótce obchodzić będzie więc okrągłą rocznicę objęcia sterów nad spółką. Jeśli jej doczeka, będzie jednym z nielicznych na tym stanowisku, któremu ta sztuka się udała.

Prezesi Widzewa po reaktywacji klubu:

Marcin Ferdzyn: 2015 – 2016
Przemysław Klementowski: 2017 – 2018
Jakub Kaczorowski: 2019
Martyna Pajączek: 2019 – 2020
Mateusz Dróżdż: 2021 – ???

Obowiązki prezesa tymczasowo pełnili także Remigiusz Brzeziński oraz Piotr Szor.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Widzew_Ruch2023
Rekordowy „Mecz Przyjaźni”
piłkarze
Po trzecie zwycięstwo ze Stalą!
0W0A2374
Drugi raz z rzędu w „Sercu Łodzi”
IMG_5437
Zdjęcia z meczu Widzew - Korona
Korona_Widzew
Z Koroną w Lany Poniedziałek
2
0
Would love your thoughts, please comment.x