Do zamknięcia letniego okna transferowego w większości lig pozostało kilka dni, tymczasem w Widzewie wciąż znajdują się niechciani piłkarze. W kadrze pierwszej drużyny nie mieści się Mikołaj Gibas, a w rezerwach występuje Filip Mihaljević.
O ile obecność Gibasa nie jest jeszcze aż tak kłopotliwa, to pozbycie się chorwackiego napastnika jest dla klubu bardzo ważne. Mihaljević ma jeden z najwyższych kontraktów, więc rozstanie się z nim mogłoby zwolnić dodatkowe środki na pozyskanie innego zawodnika. Takiego, który miałby w ogóle szanse na grę w II lidze.
Chorwata próbowano wypchnąć z Widzewa na dwa sposoby: dochodząc z nim do porozumienia na temat polubownego rozwiązania umowy albo znajdując mu inny klub. Obie te drogi długo zawodziły. Piłkarz nie chciał zgodzić się na proponowane mu warunki, ciężko było też znaleźć pracodawcę, który byłby zainteresowany jego usługami i mógł spełnić finansowe żądania gracza.
Jest jednak szansa, że taki się znalazł. Od czwartku widzewiak przebywa bowiem na testach w zespole TSV Hartberg, występującej w austriackiej ekstraklasie. To drużyna, która dobrze weszła w sezon tamtejszej Bundesligi – po czterech kolejkach zajmuje w tabeli trzecie miejsce. Co ciekawe, austriacki kierunek mógł tego lata obrać Kohei Kato, ale ostatecznie trafić może do drugiej ligi hiszpańskiej.
Czy Filip Mihaljević przekona do siebie sztab szkoleniowy drużyny z Hertbergu? Miejmy nadzieję, że tak, bo w przeciwnym razie trzeba będzie płacić mu duże pieniądze za występy w lidze okręgowej. Wydaje się, że to ostatnia szansa, na jego odejście tego lata.