Pierwszym i jak dotąd jedynym nowym piłkarzem Widzewa tej zimy jest Robert Prochownik. Nie każdy jednak wie, że działacze stoczyli niełatwy bój o pozyskanie utalentowanego pomocnika. Chciał go do siebie sprowadzić także… ŁKS!
Prochownik nie miał jeszcze okazji zadebiutować w seniorskiej piłce. Jak na razie miał styczność jedynie z młodzieżowymi drużynami, ale udane występy w barwach Szkoły Mistrzostwa Sportowego zwróciły na niego uwagę dwóch największych łódzkich klubów. Zawodnik był oglądany przez wiele tygodni m.in. przez Rafała Pawlaka, który przy Piłsudskiego pełni funkcję nieformalnego dyrektora sportowego. Jego obserwacje mogły jednak wziąć w łeb, gdyby 17-latek zdecydował się na przejście do lokalnego rywala.
Jak się dowiedzieliśmy, Prochownik był bardzo blisko al. Unii. W rundzie jesiennej miał wzmocnić konkurencję wśród młodzieżowców w ostatnim zespole Ekstraklasy, ale Łódzki Klub Sportowy musiał obejść się smakiem. Propozycję przebił Widzew, ale nie jest prawdą, że chodziło o pieniądze. Młody piłkarz miał zaufać w projekt, jaki realizowany jest w RTS. Co interesujące, Prochownik nie jest jedynym młodym graczem, którego zimą sprzątnięto sprzed nosa ŁKS-owi. Niezadowolenie w obozie sąsiadów miał wzmocnić fakt, że wyścig o pozyskanie napastnika Dawida Kocyły z GKS Bełchatów wygrała Wisła Płock.
Zadowolony z pozyskania Roberta Prochownika jest trener widzewiaków. „Przed nim jeszcze całe piłkarskie życie, jednak oceniliśmy, że ma pewien potencjał. Musimy tylko pamiętać, że przejście od juniora do seniora to bardzo trudne zadanie. Ale trzeba stawiać na młodych. Robert ostatnie lata spędził na miejscu, w łódzkiej rzeczywistości. Cieszymy się, że udało się go zachęcić do transferu wizją rozwoju” – mówił w rozmowie z klubową witryną.
Nie brakuje głosów, że 17-latka stać na wywalczenie miejsca w składzie i regularną grę w II lidze. Mimo młodego wieku i braku doświadczenia w seniorskim futbolu. „Teraz wszystko będzie zależało od niego. Życzę mu jak najlepiej, pamiętając jednak, że na poziomie seniora jeszcze nie grał, dlatego dla wszystkich może być wielką niewiadomą. Będziemy razem pracować nad tym, żeby mu się udało” – powiedział ostrożnie Marcin Kaczmarek.