Wydawało się, że pozostanie Sebastiana Zielenieckiego w Widzewie nie będzie zagrożone, tymczasem sprawy zaczynają się komplikować. Zawodnikiem zainteresowane są bowiem kluby z wyższych poziomów rozgrywkowych i nie jest powiedziane, że nie opuści szatni w letnim oknie transferowym.
Zieleniecki to piłkarz o najdłuższym stażu w łódzkim zespole. Trafił na Piłsudskiego w pierwszym sezonie po reaktywacji klubu, ale w IV lidze nie zagrał ani minuty. Tuż przed startem rundy wiosennej sezonu 2015/2016 zerwał więzadła i musiał poddać się operacji. Do gry wrócił już po awansie do III ligi, szybko stając się podstawowym zawodnikiem Widzewa. Dość powiedzieć, że w ostatnich trzech sezonach opuścił tylko siedem spotkań. W pewnym momencie został nawet kapitanem.
Całkiem prawdopodobne, że przygoda „Ziela” w RTS się zakończy. Z naszych informacji wynika, że obrońca nie zaakceptował zaproponowanej obniżki wynagrodzenia, jaka została przedstawiona jemu i wszystkim zawodnikom, którzy są dalej widziani w kadrze. Piłkarz miał przedstawić swoją propozycję, która także wiązałaby się z obniżeniem pensji, lecz w mniejszym stopniu. Wydawałoby się, że kopromis jest blisko, ale rozmowy nagle jednak wstrzymano.
Częściowo ma to związek z faktem, że 24-latek w poniedziałek wylatuje na zagraniczne wakacje, a częściowo z powodu zainteresowania jego osobą. Usłyszeliśmy, że chętni na jego zatrudnienie są zarówno w I lidze, jak i nawet w Ekstraklasie. Nic więc dziwnego, że Zieleniecki wstrzymał się z podpisaniem aneksu z łodzianami i czeka na rozwój wypadków.
Scenariusze w tej chwili są trzy: zmiana barw, porozumienie się z Widzewem odnośnie wynagrodzenia lub… wylądowanie poza składem. Ta pierwsza ewentualność może nastąpić tylko w sytuacji, gdy klub otrzyma zadowalającą ofertę transferową. Stoper nie ma wpisanej klauzuli odstępnego, więc to widzewiacy rozdają karty. Jeżeli do transferu nie dojdzie, to obie strony będą musiały wypracować kompromis finansowy. W przeciwnym razie dojdzie do patowej sytuacji: Widzew nadal będzie płacił „Zielowi” po staremu, ale można się domyślać, że wówczas ześle go do drugiego zespołu.
W interesie klubu i piłkarza jest więc osiągnięcie porozumienia. Albo Sebastian Zieleniecki znajdzie nowego pracodawcę, który zapłaci za niego godziwą kwotę, albo dogada się z działaczami i dalej będzie walczył z Widzewem o awans do I ligi. Inaczej stracą na tym wszyscy. Rozstrzygnięcie poznamy jednak najprawdopodobniej dopiero po powrocie defensora z urlopu.