Mamy sierpień, a Widzew wciąż nie ogłosił, kto będzie nowym partnerem technicznym. Nie zrobił tego, ponieważ wciąż nie podpisał umowy z nowym dostawcą sprzętu. Tymczasem za półtora tygodnia drużyna zagra pierwszy oficjalny mecz. W jakich strojach?
Nasz portal jako pierwszy informował o tym, że na następcę Jomy wybrana została włoska Kappa. W momencie, gdy publikowaliśmy tamten artykuł, klub był na etapie tłumaczenia umowy i wydawało się, że zawarcie współpracy jest kwestią dni. Minęły jednak ponad dwa tygodnie, a w temacie nie zadziało się nic więcej. W poniedziałek łodzianie rozpoczęli przygotowania do nowego sezonu… w starych strojach. Rzecz w dużych klubach niespotykana i wręcz niedopuszczalna. Ci najwięksi potrafią zbijać kokosy na sprzedaży kolekcji oficjalnych: meczowych koszulkach, bluzach czy innym asortymencie. Przy Piłsudskiego zachowują się, jakby im na tym nie zależało.
Podobnie było przed rokiem, gdy po transferze Marcina Robaka nie można było kupić trykotu z jego nazwiskiem. „Meczówki” dotarły wówczas ze sporym opóźnieniem, a obie strony obwiniały się wzajemnie o to, kto zawalił. Wówczas prezes klubu przepraszała kibiców za ten stan rzeczy w programie „Piłsudskiego 138” i obiecała, że taka sytuacja już nigdy się nie powtórzy. Jak widać, z tych zapowiedzi Martyny Pajączek wyszło niewiele, fani wciąż czekają na informacje, kto ubierze widzewiaków. O dostępności nowej kolekcji w sklepie oficjalnym nie wspominając.
W stosunku do poprzedniego sezonu, jest jednak znacząca różnica. Spóźnione dostawy Jomy spowodowały brak produktów dla kibiców, ale na całe szczęście zabezpieczona została drużyna. Piłkarze otrzymali wszelki niezbędny sprzęt na czas i nie było problemów z rozgrywaniem spotkań. Teraz sytuacja jest dużo trudniejsza. Widzew rozegra mecz w ramach Pucharu Polski w czwartek 13 sierpnia lub piątek 14 sierpnia, a w więc najpóźniej za dziesięć dni. Obawy, że Włosi zdążą ze spakowaniem i wysłaniem strojów na czas są więc bardzo uzasadnione. Na ten moment RTS wejdzie w nowy sezon w starych kompletach, dostarczonych przez firmę, z którą klub już nie współpracuje. Na domiar złego, w magazynie może brakować czerwonych wersji, które zostały zabrane przez fanów na murawie i znów trzeba będzie grać w rezerwowych barwach, białych lub żółto-czarnych.
Ciężko powiedzieć, skąd bierze się poślizg w dopięciu formalności. Nieoficjalnie słychać, że rada nadzorcza ma pewne uwagi do kształtu umowy z Kappą. Chodzi o to, że kontrakt miałby zostać zawarty na okres trzech lat, co zdaniem niektórych działaczy jest zbyt długim terminem. Słychać też pogłoski o wątpliwościach dotyczących jakości strojów, ale w te plotki akurat ciężko uwierzyć. To akurat musiało być weryfikowane na dużo wcześniejszym etapie. Dlaczego przy Piłsudskiego wszystko znów załatwiane jest na ostatnią chwilę, na granicy kolejnej małej kompromitacji? Zdaniem rzecznika prasowego problem leży… w koronawirusie. Można więc zadać pytanie, czy covid nie grasował na Podlasiu, skoro Jagiellonia Białystok trenuje już w strojach Kappy, z którą związała się tego lata?
Kiedy sprawa partnera technicznego zostanie wreszcie załatwiona? Przykładając ucho tu i ówdzie można usłyszeć, że w ciągu najbliższych dni. Co ciekawe, możliwe jest nawet wycofanie się ze współpracy z Kappą, ale to podobno ostateczność. Pozostaje trzymać kciuki nad rychłą finalizacją, a później liczyć, że nowy dostawca zdąży przed spotkaniem z Pelikanem Łowicz lub Unią Skierniewice.
